Ale śledczy nie uwierzyli w tę wersję wydarzeń, bo gdy załoga karetki pogotowia pojawiła się w mieszkaniu, zwierzył się lekarzowi, że na krótko przed ich wizytą rozmawiał z matką. To była nieprawda. – Bo kobieta zmarła wiele godzin wcześniej – powiedział nam Sitarz.
Ponadto w trakcie dochodzenia ustalono, że mężczyzna wcześniej znęcał się nad matką, za co w 2004 roku został skazany na 8 miesięcy więzienia. Lokatorzy bloku, w którym mieszkał Marek K., nie mielili o nim najlepszego zdania, bo niektórym po prostu uprzykrzał życie. Mundurowi zajmowali się m.in. groźbami karalnymi i pobiciem sąsiadki.
Przypomnijmy. Zwłoki 62-latki ujawniono 9 stycznia w jednym z mieszkań przy ul. Lwowskiej. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było wykrwawienie. Na rękach i nogach denatki stwierdzono liczne obrażenia i krwawe podbiegnięcia, a na głowie głęboką i długą na 11 cm ranę tłuczoną głowy. Kobieta miała połamane żebra.
Podejrzenie padło na jej syna. Choć Marek K. zapewniał, że ze śmiercią matki nie ma nic wspólnego, prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa. Ale po spędzeniu 48 godzin w policyjnym areszcie, wyszedł na wolność, bo sąd uznał, że zebrany materiał dowodowy nie wskazuje na „duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego mu czynu”, a tym samym nie ma potrzeby tymczasowego aresztowania.
Z takim obrotem sprawy nie mogli pogodzić się śledczy, którzy złożyli zażalenie na to postanowienie. Według prokuratury, zgromadzony materiał dowodowy wskazywał, że to 38-latek popełnił zbrodnię. Sąd Okręgowy w Zamościu uchylił postanowienie sądu pierwszej instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania tomaszowskim sędziom.
W międzyczasie śledczy przekazali dodatkowe ustalenia. Na początku lutego sąd zadecydował o tymczasowym aresztowaniu tomaszowianina. – Marek K. został oskarżony o to, że wiele razy uderzał matkę drewnianym taboretem oraz narzędziami ostrymi, czym spowodował wiele ran tłuczonych i tnących, co doprowadziło do wykrwawienia i zgonu – mówi rzecznik zamojskiej prokuratury.